poniedziałek, 14 lipca 2014

♣ Guinevere ~ Rozdział 6

Mijały dni. Gwen i Oliver codziennie ze sobą rozmawiali i spędzali dużo czasu razem.  Zawsze, gdy ktoś pytał czy są para, oboje wybuchali śmiechem i mówili, że przyjaźń jest największą wartością ludzkości. Pomimo widocznej różnicy wieku świetnie się dogadywali. Rozmawiając, nigdy nie mówili o rodzinie Gwen. Dla dziewczyny był to drażliwy temat. Chłopak rozumiał to i nie poruszał tej kwestii.
Pewnego słonecznego popołudnia wybrali się razem na błonie. Gwen zabrała ze sobą podręcznik do zaklęć, a Oliver księgę eliksirów.
- Jak ci idzie u Snape'a? - zapytała Gwen wpatrując się w słońce.
- Nie razi cię? - zapytał widząc co dziewczyna robi.
- Ale Snape czy słońce? - zapytała śmiejąc się. - Do słońca mam oczy przyzwyczajone. Kwestia wprawy. Ale miałeś mówić o eliksirach
- No tak. Mam zadowalający. - odpowiedział z dumą.
- Co cię tak cieszy? Marny zadowalający? - parsknęła śmiechem.
- No co?! Jak taka mądra jesteś to co masz?
- Wybitny, Oliverku. Wybitny! - przygryzała przyjacielowi.
- Ale ty jesteś w pierwszej klasie. Gdybym wiedział tylko tyle co ty to...
- To miałbyś wybitny! - przerwała mu. - Takich eliksirów, mikstur czy wywarów jak ja nikt nie potrafi przyrządzić! Nawet sam mistrz eliksirów Severus Snape!
- Chciałabyś. - powiedział nie dowierzając. - Lepiej powiedz mi, czy w sobotę znajdziesz dla mnie trochę czasu jak będziesz w Hogsmeade.
- No pewnie. Dla ciebie zawsze. U Rosmerty jestem od świtu do zmierzchu.
- To wpadnę może popołudniu?
- Okay, ale teraz biegaj na eliksiry. - powiedziała pokazując swój zegarek przyjacielowi.
- Cholibka, do zobaczenia w Hogsmeade! - rzucił biegnąc w stronę zamku.

*
Gwen, z samego ranka udała się do wioski. Idąc sama użyła swoich wampirzych umiejętności. W mgnieniu oka była pod drzwiami pubu. Zapukała, a po chwili otworzyła jej Rosmerta.
- Och, jesteś. Wchodź kochaniutka. - powiedziała Rosmerta tuląc Gwen i wpuszczając przez drzwi.
- To ty ciociu zajmij się barem, a ja posprzątam salę. Co ty na to?
- No dobrze, niech ci będzie. - odpowiedziała kobieta uśmiechając się.
Właścicielka zajęła się barem, a Gwen zaczęła porządki na sali. Wyczyściła stoliki, zmiotła i umyła podłogę, rozłożyła czyste obrusy i serwetki na stolikach.
W godzinach szczytu pubu, Gwen podjęła rolę kelnerki. Wszyscy się do niej uśmiechali jak i ona do nich.
- Co podać panowie? - zapytała podchodząc do jednego ze stolików. Siedziała przy nim grupa puchonów, w tym Cedric Diggory.
- Może ognistej whisky. - zaproponował jakiś chłopak.
- To niestety nie będzie możliwe. Nie macie siedemnastu lat. Może coś innego?
- Może ciebie? - zażartował inny puchon.
- Niestety, ja jestem jeszcze tu potrzebna. - zaśmiała się. - Później też nie da rady. - dodała widząc jak chłopak próbuje jeszcze coś powiedzieć.
- Kremowe piwo dla każdego, Gwen. - powiedział uśmiechnięty Diggory.
- Wreszcie ścisłe zamówienie. Zaraz przyniosę. - odeszła. - Dzięki Ced. - rzuciła odchodząc.
Gdy dziewczyna podeszła do baru, aby wykonać zamówienie, Rosmerta sama złapała za tacę i poszła na salę.
- Teraz ty stań za barem. Ktoś na ciebie czeka. - rzuciła kobieta.
Gwen rozglądała się za Oliverem, ale zobaczyła całkiem inną znajomą twarz.
- Alice?! Co ty tu robisz. - zapytała przytulając wysoką blondynkę o jasnej cerze i żółtych oczach.
- Musimy poważnie porozmawiać, ale to za siedemnaście minut. Skończy się tłum w pubie i Rosmerta da ci przerwę. - powiedziała, nie oddając żadnych emocji. Wzięła łyk ognistej whisky, której kieliszek stał przed nią. Obojętnie przełknęła napój, wpatrując się ciągle w jeden punkt na ścianie nie mrugając.
Po siedemnastu minutach rozejrzały się po sali. Gwen cały wcześniejszy czas poświęciła na pilnowanie czasu.
- Jaka ty dokładna. - zaśmiała się.
- No wiesz, o takiej przyszłości mówię jak o wczorajszym dniu.
Nagle z sali schodzi Rosmerta.
- No to teraz Gwen, możesz zrobić sobie przerwę. - powiedziała kobieta. - Co ja mówię! Ty musisz zrobić sobie przerwę!
Gwen wzięła swoją niebieską wiatrówkę i poszła z Alice. Wybrały się pod stary dąb rosnący przy drodze do Hogwartu.
- To o czy ma być ta poważna rozmowa? - zapytała Gwen.
- Jak to o czym. O przyszłości. A z resztą. Co ja ci będę gadać! Pokażę ci!
- Jesteś tego pewna? - zapytała Gwen z troską w głosie. - To ci zabiera tyle energii i siły.
- Ni gadaj tyle, bo mamy tylko czterdzieści dwie minuty do następnych przechodniów.
Alice chwyciła Gwen za rękę. Obie zamknęły oczy. Dziewczyny przeniosły się do dziwnej komnaty. Była zupełnie pusta nie licząc wielkiego zwierciadła na środku. Nagle do komnaty wszedł mężczyzna, którego Gwen znała. "To jest Quirell!" chciała krzyknąć, jednak było to jedynie głuchym poruszaniem ust. Do komnaty wszedł Harry. Quirell zdjął turban. Ukrywał pod nim inną twarz. Była walka. Nagle zrobiło się ciemno. Gdy Gwen otworzyła oczy, Alice już nie trzymała jej ręki.
- Co się stało? Nie masz już siły? - zapytała troskliwym głosem jak wcześniej.
- Nie, tylko za minutę tamta grupka dzieciaków będzie obok nas przechodzić. Czas szybko leci spoglądając w przyszłość.
Po chwili przechodnie pojawili się obok dziewczyn. Byli to puchoni- ci sami, którzy siedzieli wraz z Diggory'm.
- Cześć. - powiedział Ced uśmiechając się.
- Cześć. - odpowiedziała Gwen z równie promienistym uśmiechem.
Grupka odchodziła. Cedric cały czas spoglądał za siebie, a Gwen odprowadzała ich wzrokiem.
- W mojej wizji - Alice wyrwała Gwen spod wodzy fantazji. - chodziło o to, że Potter znów stanie do walki z Czarnym Panem.
- To był Quirell. Nauczyciel obrony przed czarną magią.
- Chodzi mi o tę twarz spod turbana. Taka sztuczka to czarna magia. Do tego potrzebne są wielkie umiejętności i moc, których nie da się ukryć Voldemortowi nie brakuje.
- Ale co? Mam uprzedzić Harry'ego? Mam go zatrzymać? Mam go z ukrycia ratować? A może mam mu dać umrzeć? - oburzyła się Gwen.
- Nie, spokojnie. Harry przeżyje tą walkę. Quirell zginie, a dusza Voldemorta znów gdzieś zniknie. Chcę ci tylko powiedzieć, że powinnaś bardziej odsunąć się od Harry'ego. To on jest wybrańcem, a ty nie powinnaś ingerować w jego przyszłość. Powinnaś być nikim w jego życiu tak jak na przykład Rosmerta. Zna ją i tyle.
- Czyli co, może mam rzucić szkołę?
- Nie. Chcę ci tylko uświadomić, że masz chronić wybrańca tak jak to robił twój przodek Merlin. Arthur też był wybrańcem i nie wiedział, że nigdy nie uchodził z życiem przypadkiem czy cudem. To Merlin ratował mojemu bratu życie tak, by ten był tego nieświadomy. On ukrywał przed Arthurem magię, ty ukrywaj przed Harrym inne twoje cechy, jakie ukrywasz też przed innymi. Wiem, Arthur i Merlin byli przyjaciółmi, ale oni to byli oni, a wy to wy. Powinnaś trzymać się z dala od wybrańca. Granger będzie jego mózgiem, Weasley siłą, a on sam odwagą. Ty nie wliczasz się w nic.
- To co ja mam zrobić? - zapytała zmartwiona.
- Tego akurat nie wiem, ale wiem coś innego. Na pewno czekają cię jakieś trudne decyzje, które będziesz musiała szybko podjąć, ale wiem też, że podejdziesz do nich dorośle. Może z długości życia jesteś dwunastolatką, ale z charakteru, ze sposobu myślenia i mówienia czy nawet z wyglądu jesteś doroślejsza niż nie jeden trzydziestolatek. Wiem, że to dla ciebie głupio teraz brzmi, ale gdy nadejdzie ten czas, kiedy będziesz musiała wybrać między tym co dobre, a tym co łatwe to wspomnisz moje słowa. Czekają cię strasznie trudne decyzje, lecz uwierz w siebie i nie żałuj nigdy tego co zrobiłaś. Do zobaczenia w przyszłości.
Alice momentalnie zniknęła. Gwen nadal zastanawiała się nad słowami dziewczyny. Wreszcie wstała i wróciła do wioski. Do późna pomagała Rosmercie w interesie, a potem poszła z powrotem do szkoły. Wbiegła szybko przez zamykaną powoli przez Filcha bramę. Woźny nawet nie zauważył dziewczyny jak przemknęła obok niego. Gdy była już na siódmym piętrze spotkała Olivera.
- Cześć. Byłem u ciebie w Hogsmeade, ale Rosmerta mówiła, że poszłaś z Alice. Jak poszedłem do sowiej poczty spotkałem ją z Angeliną i Katie. O co tu chodzi?
- To nie chodziło o Spinnet. Odwiedziła mnie przyjaciółka z Panem, Alice Pendragon.Więcej nie mogę ci powiedzieć od tak na korytarzu.
Nastała cisza.Oliver rozumiał, że Gwen chce mu przekazać coś naprawdę ważnego tylko w cztery oczy. Oboje szukali w myślach miejsca na rozmowę bez świadków. Nagle ich oczom ukazał się niesamowity widok. Cegły na ścianie jakby zanikały, a ich miejsce zaczęły wypełniać drewniane wrota. Weszli do komnaty. Była mała i zupełnie pusta.
- Pokój Życzeń... - powiedziała z niedowierzaniem Gwen. - W nim znajdziesz to, czego pilnie potrzebujesz. My szukaliśmy tylko miejsca, w którym nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- Myślałem, że Pokój Życzeń to mit. - Oliver rozglądał się po komnacie. - On jednak naprawdę istnieje!
- No dobra, ale wróćmy do tematu. Ne będziesz przerywał?
- Nie, słucham. - usiadł na podłodze.
- To będzie długa historia, ale dobra, powiem. - przykucnęła obok. - Chodzi o to, że Alice to wampir. Ma już ponad tysiąc lat. Za życia jak i później była rycerzem Camelotu i zasiadała przy Okrogłym Stole. Jest przyrodnią siostrą króla Arthura. W wieku siedemnastu lat, umierająca uciekła z pola bitwy do lasu. Znalazła ją Elena Meravelt. Szlachcianka, która została kiedyś napadnięta przez wampira. Nie dokończył karmieniem się jej krwią i Ellie stała się wampirem. W tym lesie przemieniła Alice. Każdy z wampirów ma jakiś dar, a Alice potrafi przepowiadać przyszłość. Ja jestem potomkiem Merlina. Alice przyjaźni się z naszym rodem do teraz. Bo tu chodzi o to, że mam wielkie przeznaczenie. Przeznaczeniem Merlina było bronienie Arthura przed utratą życia. ja mam takie samo przeznaczenie i też dotyczy wybrańca.
- Harry. Chodzi o Harry'ego? - zapytał Oliver.
- Tak, o Harry'ego. Wiem, że to brzmi jak wyrwany rozdział z jakiejś fantastycznej książki, ale to rzeczywistość. Alice informuje mnie o swoich wizjach wtedy, kiedy mają one jakiekolwiek powiązanie ze mną. Dziś pokazała mi, jak Harry walczy. - wzięła oddech. - Z Voldemortem.
- Ale przecież Vol...
- Voldemort jest wielkim czarnoksiężnikiem o sile i umiejętnościach. - przerwała mu. - Czarna magia nie ma przed nim tajemnic. Nikt by nie uwierzył, jakby usłyszał jakie sposoby na przeżycie znajduje Voldemort.
- No to już wiem o tobie więcej. Wiem, że jesteś potomkiem Merlina z wielkim przeznaczeniem i że przyjaźnisz się z wampirem.
- Z wampirami. - sprostowała. - Ellie też jest moją przyjaciółką, tak jak Hayley i Demetria.
- Ok. No to przyjaźnisz się z wampirami. Wiem też niestety, że jesteś śliczna, mądra, odważna, lojalna i potrafisz nadzwyczaj wiele, ale tego to akurat się sam domyśliłem.
Oboje zaśmiali się i spojrzeli sobie głęboko w oczy.
- Co teraz? - zapytała. - Wyjdziesz, zostaniesz?
- Zostanę. Noc jest długa, a ta historia wręcz przeciwnie. Myślę, że masz dla mnie jeszcze więcej informacji. Tylko nie mów, że innym razem. Opowiadaj.
Gwen nadal patrzyła na przyjaciela. Uśmiechnęła się i zaczęła mówić. Dziewczyna opowiedziała, że rody Merlina i Roweny Ravenclaw połączyły się, że później jej przodkini ożeniła się z półbogiem, a inna z wilkołakiem. Opowiedziała historię triumfu swojego dziadka w pierwszym Ćwierćwieczu Poskromienia, gdy ten został wybrany do nich przez swój dystrykt. Mówiła też o babci i jej siostrach, O swoich pradziadkach, którymi byli wampir i wila, o darze po matce i o tym wampirzym. Opowiedziała też o swoich najbliższych ginących w nieciekawych okolicznościach. Na prośbę Olivera przybliżyła mu informacje o dystryktach i ich specjalnościach.

*
Całą noc spędzili w Pokoju Życzeń na wzajemnych wyznaniach. Uznali, że to podbuduję ich przyjaźń jeszcze bardziej. Rano udali się na śniadanie. Współlokatorom z dormitoriów mówili, że późno poszli spać i wcześnie wstali. Umówili się na błonie po śniadaniu.
- Właśnie dowiedziałam się, że masz dziś mecz. - powiedziała Gwen siedząca pod jednym z drzew.
- Wiem. - odpowiedział siadając obok dziewczyny. - Chyba masz czas, żeby przyjść?
- Czas mam, ale ty będziesz niewyspany. Ja to ja. Spać nie muszę przez trzy miesiące, ale ty chłopaku jesteś człowiekiem, który potrzebuje snu!
- Mówisz, jak moja mama. Tyle, że ona nie mówi mi, że nie musi spać przez trzy miesiące. - zażartował.
- To nie jest śmieszne! - uderzała chłopaka książką po ramieniu. - Głupku, jesteś kapitanem! Powinieneś świecić przykładem dla innych zawodników.
- A skąd oni mają o tym niby wiedzieć? Kto im powie, że zarwałem noc, choć zawsze powtarzam, żeby się przed meczami wysypiali? - zaśmiał się.
- Ja. Tak, ja im powiem. Pójdę do Angeliny - wstała i zaczęła się cofać. - Powiem Katie. - zwodziła.
Oliver stanął na czworaka, sięgnął po rękę dziewczyny i przyciągnął ją do siebie. Gwen delikatnie upadła na kolana.
- No dobra, nie powiem. Tylko ciekawa jestem, dlaczego zareagowałeś, gdy wspomniałam o Katie...
- No co. Musiałem w którymś momencie zareagować, a akurat padło na wzmiankę o Katie.
- Na pewno... - zmarszczyła czoło. - Dobra, dobra. Idę do dormitorium. Do zobaczenia na meczu!
- Do zobaczenia.

9 komentarzy:

  1. Uwielbiam twój blog. A co do pytania : "A ty, ufasz mi? Wiesz, gdzie jest mózg Ginny.Luny?" Tak ufam Ci. Wiem gdzie Twój mózg. A więc (Wiem nie zaczyna się tak zdania :P ) Ufam Ci co do rozdziałów < :

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam czytać od niedawna i chyba pozostanę z tobą :D masz ciekawy styl pisania :) http://hogwart-wizards.blogspot.com/ zapraszam na prolog i mam nadzieje, że zostawisz po sobie komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, zajrzę i poczytam :3 Jeszcze raz dziękuję :)

      Usuń
  3. Kiedy odwieczni wrogowie skazani są na swoje codzienne towarzystwo powiązuje się między nimi mała nić porozumienia. Oboje swoje wycierpieli, oboje swoje w życiu przeszli. I gdy okazuje się, że oboje się gdzieś pogubili, stracili swoich przyjaciół, próbują znaleźć nowe towarzystwo za wszelką cenę. Żadne z nich nie chce być samotne. Zbliżają się do siebie coraz bardziej, lecz nie jest to zwykły tani romans. Oboje mają równie wybuchowe charaktery, oboje również wychowali się w innym środowisku, niekiedy to przeważa, między nimi wszystko pęka.. Do tego dochodzą starzy przyjaciele, którzy chcą ich na siłę odzyskać. Oni są egoistami. Kiedy Cię potrzebują, przychodzą, kiedy jesteś bezużyteczny, odchodzą. Na ich drodze jest wiele przeciwności.
    Chcesz poznać jakie? Chcesz poznać ich historię?
    Jeśli tak, zapraszam.
    http://milosc-wrogow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. No i skonczyłam. Hahaha. Swietny rozdzial. Akurat Kateie, to nie moze być przypadek! Coraz bardziej lubie Olivera - a w książce J.K. Rowling za nim nie przepadałam. Czekam na kolejny rozdział i zaprosiła bym Cię na mojego bloga gdyby nie to, że to dzięki twojemu komentarzowi na nim postanowilam zacząć twojego bloga :)
    Życzę dużo weny i wspaniałych wakacji N.R.T <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te miłe słowa. Wzajemnie życzę weny i udanych wakacji :) Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Kurde, nie wiedziałam, że zaczęłaś pisać fanfikcje... Swoją trylogię o oceanach skończyłaś? Wracając do tego bloga, to pro-elo-koksu! Kurde, wspaniałe. Przeczytałam wszystkie i będę tu zaglądać.
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Lila, Tak, wpadłam na ten pomysł. Patrząc na moje dotychczasowe opowiadania oparte w 100% na mojej kreatywności wydawały się mdłe i... dziwne. Trylogię zakończyłam na drugim opowiadaniu. Trzeci zaczął się, ale stanął w miejscu. Dzięki za słowa, trzymam cię za słowo co do zaglądania na mój blog :) Wzajemnie pozdrawiam :*

      Usuń