Dziś już od rana czuło się w powietrzu radość uczniów z okazji zbliżającej się Nocy Duchów. Gwen również była pełna szczęścia. Na zielarstwie omawiali funkcje lecznicze czyrakobulwy i nadszedł ubłagany czas na lekcję zaklęć. Ta lekcja była łączona- dlaczego? Kochany dyrektor szkoły, Dumbledore, zarządził połączenie lekcji, aby łączny czas nauki w tym dniu się skrócił. Na tej lekcji siedziała obok ślizgonki, Daphne Greengrass. Ta jednak nie była typową domowniczką Slytherinu. Daphne była miłą i uprzejmą dziewczyną. Wśród koleżanek z domu wydawała się taka jak one, choć gdyby dobrze się przypatrzeć, można zauważyć, że stoi cicho i tylko od czasu do czasu przytakuje Pansy i innym dziewczynom. Rozmawiały próbując rzucić zaklęcie Wingardium Leviosa na piórko.
-Wcale nie przepadam za tymi innymi ślizgonkami. - mówiła. - Ciągle plotkują o innych dziewczynach. Na przykład o Granger, z Gryffindoru. O, tamtej. - wskazała ruchem głowy.
- Taa. Znam. - odpowiedziała krótko.
- Wiesz, cały czas gadają o tym jaka to ona niby brzydka. Potem, że wcale tak bardzo brzydka nie jest. A potem, że jednak jest brzydka, bo wszystkie szlamy to dziwne stworzenia.
- Stworzenia?! - oburzyła się Gwen. - Nie dość, że nazywają mugolaków szlamami, to jeszcze STWORZENIAMI?! - przesylabowała.
- Też ich nie rozumiem. Ale tych ślizgonek, a w szczególności Pansy, nikt nie zrozumie. To tępe dziewczyny. Czują się ważniejsze niż inne. Myślą, że Slytherin to najważniejszy w Hogwarcie dom. Może i mają od sześciu lat puchar domów, ale na pewno nie dzięki nim. Inni ślizgoni na to zasłużyli.
- Racja. Ale tak szczerze... - poprosiła Gwen. - Ty też tak myślisz? No wiesz... O mugolakach. - zapytała.
- Nie, no co ty. - odpowiedziała z lekkim oburzeniem w głosie. - Osobiście nie mam nic do takich ludzi. Według mnie to, że mają taki dar robi ich wyjątkowymi, ale nie w ten sposób. Są wyjątkowi, bo przez wiele pokoleń przelewała się tak kropla czarodziejskiej krwi i to właśnie w tej osobie znalazła siłę i moc, by móc dać jej ten niesamowity dar, jakim jest umiejętność magiczna. To naprawdę coś wyjątkowego, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, a nie...
- To lekcja zaklęć, jak mi się zdaje, a nie kółko plotkarskie. - powiedział profesor Flitwick spoglądając na dziewczyny. - No już, do roboty! - klasnął w ręce.
Wzięły się za robotę. Pierwsze piórko ostało uniesione przez Hermionę Granger, za co profesor pochwalił dziewczynę. Po chwili pod sufitem sali latało już wiele śnieżno białych piór.
- No świetnie! Doskonale! - odetchnął Flitwick. - Możecie już zmykać.
Przechodząc przez dziedziniec szła tuż za Hermioną, przed którą szli chłopcy z Gryffindoru.
- Levioosa, nie Leviosaa... - narzekał Ron.
Hermiona słysząc to rozpłakała się, ominęła chłopaków i szybko weszła do szkoły. Gwen pobiegła z nią, jednak przekraczając próg szkoły nie dostrzegła nikogo podobnego do Hermiony. Poszła więc do swojego dormitorium.
*
Po popołudniowym obiedzie pomagała w przygotowaniach dekoracji na uroczystą kolację z okazji Nocy Duchów. Gdy wszystko było już gotowe, zebrała się z koleżankami, udały się do swojego dormitorium i przygotowały na kolację.
Kolacja była fantastyczna. Muzyka, jedzenie, miła atmosfera, a i duchów nie mogło zabraknąć. Wszystko zapowiadało się wspaniale, ale przerwał to prof. Quirell:
- T...t...t...trol! - krzyczał. Po dyskusjach i omdleniu Quirella nie było żadnych informacji, tylko prefekci i nauczyciele mieli zaprowadzić uczniów do ich domów.
Gwen widząc jak Harry i Ron się wymykają postanowiła iść za nimi. Biegli w stronę Łazienki Jęczącej Marty. Gwen zatrzymała się z boku, chowając się za drzwiami. Harry radził sobie doskonale. Ron miał podnieść pałkę za pomocą zaklęcia, które przerabiali na dzisiejszej lekcji z profesorem Flitwickiem. Nie mogła dłużej na to patrzeć. Wyciągnęła różdżkę i nie wymawiając zaklęcia wspomogła Rona. Trol pokonany. Jednak coś jej tu śmierdziało. Quirell. Teraz jest sam, wszyscy ukryci... Nie lubiła go, jednak jest nauczycielem. Gdy biegła w stronę Wielkiej Sali Quirell był zdrów i podejrzanie rozglądał się wszędzie. Postanowiła go śledzić. Czuła, że coś kombinuje. Wszedł do dziwnej komnaty, która w pewnym sensie był ukryta. W niej był wielki trójgłowy pies. Quirell wyciągnął flet i zaczął grać. Pies zasypiał. Nauczyciel przemknął się przez pokrywę w podłodze. Gwen chciała też po cichu przemknąć się, lecz pies obudził się. Cofnęła się nerwowo pod ścianę. Szybko wymyśliła pomysł jak bez fletu obejść psa. Jim uczył ją kiedyś gwizdać, a dźwięk, który wywodził się z jej ust był piękny niczym śpiew ptaków w letni poranek. Zaczęła wygwizdywać melodię. Puszek zasypiał. Wskoczyła przez klapę. Dalej niż do tej komnaty nie doszła. Były tam Diabelskie Sidła. Szybko zareagowała. Siedziała nieruchomo. Wyszła z tego. Następną rzeczą były czarodziejskie szachy. Nie widziała jak Quirell przez to przechodzi, ale musiała wygrać tę bitwę. I wygrała. Gra w szachy z panem Murphym, sąsiadem z wioski, opłaciła się. Biegła przez korytarz za drzwiami. Był tam Quirell. Rzuciła zaklęcie na żyrandol zwisający z sufitu. Spadł tuż pod nogami Quirella. Nauczyciel zdenerwowany rozglądał się na boki. Gwen chowała się spięta za ścianką. Postanowiła zwalić następną lampę. Niespodziewanie nadszedł Snape.
- Quirell. Wiem co kombinujesz. Nie uda ci się. Kamień filozoficzny nigdy nie dostanie się w twe ręce. Nie jesteś tego godzien. Idziemy stąd. Nie dam ci dobrać się do kamienia. Idź spokojnie, bo chyba wiesz co jestem w stanie ci zrobić. No dalej.
Gwen pobiegła cicho w stronę wyjścia. Wszystko było łatwiejsze, gdyż nie musiałeś rozgrywać walki w szachach, ani siłować się z diabelskimi sidłami. Rośliny złapały Gwen i wyrzuciły przez otwór w podłodze. Puszek spał. Wyszła szybko i pobiegła nie złapana do dormitorium.
- Gdzie byłaś? - spytała Lisa. - Nie mogliśmy przecież wychodzić.
- Byłam u Flitwicka. I nie wychodziłam, bo nawet tu nie doszłam. Z sali od razu odwiedziłam profesora.
- Aaa, co, i cię tak wypuścił? - zapytała Ann.
- No tak. Już po wszystkim. Sytuacja opanowana i już chyba od pół godziny można wracać do życia.
Gwen usiadła na swoje łóżko, ze sterty książek wybrała jedną i zaczęła czytać kładąc się.
Nie, żeby coś ale to nie jest przypadkiem rozdział 3? xd
OdpowiedzUsuńPoprawione :) Już myślałam, że jeden rozdział pominęłam, ale na szczęście to tylko błąd w tytule :3 Dzięki za interwencje ;)
UsuńBardzo ciekawy rozdział. Lece czytac kolejne. Tonks <3
OdpowiedzUsuńAkcja szybko leci, jednak podoba mi się opowiadania, choć jest trochę dziwne.
OdpowiedzUsuńGwen pierwsza jako uczeń była przy Puszku i zatrzymała Quirella... Jest odważna, ciekawe jak dalej przebiegnie jej przygoda ;)
Croy http://black-redstart.blogspot.com/
P.S. Proszę, wyłącz weryfikację obrazkową ;)